Wiara w Boga nie potrzebuje dowodów

Wiara w Boga nie potrzebuje dowodów

Takim jesteś chłopcem naiwnym – mówiłem do siebie w myślach kiedy słuchałem jego wywodu na temat wiary. Nie wiem właściwie dlaczego mu nie przerwałem. Nie wiem nawet dlaczego nie powiedziałem, że wiara nie miejscowi się w głowie. Nie odpowiada na wymagania rozumu. Nie wymaga uzasadnienia a jej fenomenu nie da się wyjaśnić. Wiara jest ruchem serca, jest ruchem serca a nie aktem myślenia. Wiary nie da się myśleniem ani obalić, ani udowodnić. Oto piękno i przekleństwo wiary.

Ciekaw jestem czy wyobrażacie sobie wy, którzy nie wierzycie w boga, że niewiara w boga jest wiarą właśnie? Cóż to za przepiękny paradoks? – zapytacie mnie pewnie z dozą ignorancji. Otóż mówię Wam, że zanim skończy się ten tekst udowodnię ponad wszelką wątpliwość, że niewiara wiarą jest i to taką, która najbardziej naiwna jest ze wszystkich. Zajmie mi to mniej niż dwie minuty. Włączam minutnik i do dzieła!

Że mu tego wszystkiego nie powiedziałem jest pewnego rodzaju perwersją. Ale ten jad z niego płynący był piękny w swoim rodzaju. To jego przekonanie o słuszności było zajmujące. Czekałem, aż wypowie wszystko. Czekałem na jakiś przełom. Szczerze myślałem, że nastąpi myśl ciekawa. Ale dlaczego nie powiedziałem mu, że wierzyć, to znaczy czuć a nie myśleć? Nie wiem. Wolałem patrzeć jak uzasadnia bezsens wiary i w tym samym momencie zamyka się w pokoju ze ścian gumowych. On nie widzi napisu po drugiej stronie drzwi: „wierzący w niewiarę, nie podawać lekarstw, przypadek nieuleczalny”. I faktycznie, ten który wierzy umysłem nie wróci do normalnych. Rzeczywistość go przygniecie jak tego, który chce prawy prosty lewą ręką zadać.

W głowie brzmią mi niewypowiedziane pytania, niedokończone dyskusje z wami, wy którzy w boga nie wierzycie. Ale w co właściwie nie wierzycie, kiedy mówicie, że w boga nie wierzycie? W kogo nie wierzycie? W Boga? Ale jak to? Przekonani jesteście, że co? Że kogo nie ma? Boga? Jak możecie nazywać coś czego nie ma? Który z was pierwszy przypomni sobie lekcję logiki, że jedyną rzeczą, której się nie da udowodnić to brak? Mówicie, że bóg jest pojęciem absurdalnym więc raczej go nie ma niż jest. Albo mówicie, że wiara w boga jest głupia bo nie mamy na niego dowodów. Że człowiek racjonalny nie ma prawa w niego wierzyć. Pamiętajcie tylko – dowód wyprowadzony z tego, że przekonanie przeciwne jest głupie nie jest dowodem. Za to próba dowiedzenia czegoś, czego nie ma, jest głupsza niż próba dowodzenia czegoś czego nigdy się nie widziało. I jeszcze jedno. W niewiarę wierzycie, wy, myśliciele puści. Bo rozum stracić potrzeba żeby nie wierzyć w coś czego nie ma.

Nie doświadczyłem dyskusji przyjemniej z moim oponentem niebyłym. Nie pytałem, nie argumenowałem, nie pouczyłem go o tym, że braku dowodzić się nie da. Jestem złym kolegą. Ale tamta chwila dała mi dużą przyjemność. Gdybym poradził mu to, co powinienem poradzić powiedział bym mniej więcej tak: „prawdziwy ateista nie powie nic, nie da się mówić o czymś czego nie ma, nie da się o tym myśleć nawet”.

Czekam na ateistę z prawdziwego zdarzenia. Takiego, który kontrę sensowną postawi wierzącemu, który przekonuje o bogu w sposób racjonalny, osadzony w umyśle. Odpowie mu – co masz na myśli? Nie wiem kto to jest Bóg, nie mogę o nim mówić, bo go nie widziałem, nic nie mogę powiedzieć, nie umiem o nim myśleć. Na takiego myśliciela czekam. Niech się odezwie. Na takiego, który konsekwentny będzie w swojej logice. Nie ma to nie ma. I koniec. Jeżeli nie ma czegoś, to nie ma o czym rozmawiać. O! Czekam na myśliciela, z którym sobie nie porozmawiam. Nie będzie o czym. Wspaniale!

Ale czym jest wiara pytam siebie samego. Kochanie tajemnicy. Oto czym wiara jest i była od początków człowieka. Tajemnicą, absolutem, nieznanym lub bogiem. Oto słowa wskazujące na tę samą niewiadomą. Tylko piękne dusze potrafią kochać tajemnicę. I tylko odważne dusze potrafią patrzeć w nieznane i kochać życie w jego pełni. To te dusze wierzą sercem, to znaczy kochają tajemnicę życia. I wśród nich, tych mistrzów ducha spotkałem zarówno tego, który ową tajemnicę nazwał Bogiem i tego, który nazwał ją nicością. Jakże piękne jest życie. Jak dużo mamy do nauczenia się od tych mistrzów miłości. Oni też zaczynali od milczenia kiedy zorientowali się, że Bóg nie daje się rozłożyć myśleniu racjonalnemu.

Minutnik pokazał 5 minut. Ale nie zmienię drugiego akapitu tylko dlatego, żeby tekst był spójny. Czekam na łebskiego ateistę, który powie mi, że nie udało mi się udowodnić swoich racji w dwie minuty. Udowodnić? Śmieszne. Nie dbam o dowody. Serce nie dowodzi swojej wiary. Namawiam za to do miłości. Nie takiej, która płynęłaby z umysłu, ale takiej, dzięki której umysł się rozpłynie. Ot co!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *